Klaudia Specbabka Pingot jako coach. 

Chciałabym napisać o Klaudii Pingot i jej coachingach w sposób, który nie przypominałby tandetnej reklamy (czyli takiej, która brzmi zbyt idealnie, żeby była prawdziwa). Nie wiem, czy mi się to uda. Ponieważ Klaudia była moim pierwszym coachem (a póki co nie piszę o innych… nie dlatego, że ich nie było, tylko dlatego, że nie mogę ich z czystym sumieniem polecić). Od Klaudii wszystko się zaczęło.

Bezpośrednio dzięki Klaudii narodziła się Arabella O’Baker i ten blog (dokładnie od słów – napisz o tym, co myślisz, tak jak mi to opowiadasz teraz). Także mam do Klaudii nie tylko ogromny szacunek i zaufanie, ale także sentyment. I jeśli ten sentyment będzie zbyt mocno przebijał w tej recenzji to wybacz. Piszę w afekcie. Ale myślę, że kobiety, które zetknęły się z Klaudią Pingot zrozumieją. Ciebie też zachęcam.

Na początku sięgnij po „SpecBabkę”…

Jak wstąpiłam na ścieżkę samorozwoju?

Myślę, że ta recenzja byłaby dla Ciebie bardziej wiarygodna gdybyśmy poznały się jakieś trzy lata temu. Byłam wtedy cyniczna do granic możliwości. Zresztą do dziś lubię tę moją sarkastyczną część osobowości i pewnie nigdy się jej na dobre nie pozbędę, ale… Prawda jest taka, że duża część mojego cynizmu wynikała z tego, że byłam po prostu niezadowolona ze swojego życia. I wolałam krytykować i komentować wszystkich wokoło, zamiast konstruktywnie zajmować się swoim życiem. Byłam klasycznym niedowiarkiem i wyznawcą zasady, że życie jest ciężkie i nic się nie da z tym zrobić (co najwyżej można się napić piwa i ponarzekać). I tak mijały mi dnie i noce…

Do czasu, gdy w jednym momencie przydarzyły mi się trzy życiowe zmiany.

Urodziłam dziecko.

Po dwóch miesiącach u mojej mamy zdiagnozowano raka płuc w ostatnim stadium choroby.

Miesiąc później wylatywaliśmy z Dickiem i Bułą do Dublina.

A moja mama zmarła 17 dni po naszym wylocie na emigrację.

I to był moment w moim życiu, w którym sarkazm i narzekanie nie wystarczały.

Pamiętam jak siedziałam w domu zupełnie sama, bo Dick był w pracy, z małą Bułą przy cycu i tęskniłam za tym wszystkim co utraciłam. Za wolnością, za przyjaciółmi w Polsce i za mamą, której tak nagle nie było. Patrząc na Bułę nie potrafiłam nawet płakać. Bo jakoś wydawało mi się, że nie wypada rozpaczać nad tym, co utraciło się bezpowrotnie, gdy obok ktoś właśnie zaczyna swoje życie.

Wtedy pękły wszystkie moje cyniczne blokady. Do tej pory gardziłam z zasady „nawiedzonymi” ludźmi zafascynowanymi samorozwojem. To był dla mnie jakiś świat naiwniaków, którzy dają się omamić hochsztaplerom. Tak myślałam. A dziś myślę, że w życiu wszystko z czego tak bardzo kpiłam było tak naprawdę moim głębokim marzeniem. I w taki sposób chyba broniłam się przed myślą, że można spełniać takie marzenia.

I tak, karmiąc Bułę piersią, żeby nie zwariować, wróciłam do czytania. Założyłam konto w księgarni z ebookami i tak po nitce do kłębka trafiłam na „Specbabkę” Klaudii. Kupiłam tę książkę głównie dlatego, że już kiedyś trafiłam na tekst Klaudii na natemt, który bardzo mi się spodobał. Jej charakterystyczne nazwisko zapadło mi w pamięć (razem z faktem, że była wcześniej oficerem CBŚ). Poza tym książka była w niesamowitej promocji. No i miała bardzo dobre recenzje. A recenzje w tej internetowej księgarni jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Jedno zdanie rozbudziło moje nadzieje: „Klaudia otworzyła przede mną niebo”. I tak książka wylądowała w moim klindu. A ja zajęłam się czytaniem innych lektur.

Dokładnie rok temu  trafiłam na SpecBabkę w moim czytniku. Otworzyłam książkę, spojrzałam na okładkę i pomyślałam sobie z lekką pogardą, że chyba mnie pogięło, że kupiłam jakiś coachigowy poradnik.

Poczułam się jak Charlotte York w jednym z odcinków „Sexu w wielkim mieście”. No ale z drugiej strony zagrała moja wrodzona chciwość… W końcu skoro wydałam pieniądze na tę książkę postanowiłam dać jej szansę. I tak wszystko się zaczęło.

 

Polecam coaching z Klaudią Pingot

Moja szczera opinia na temat coachingu z Klaudią Pingot.

„Specbabkę” przeczytałam w kilka dni. Serio. Standardowo przeczytanie książki zajmuje mi więcej czasu. Chyba, że lektura mnie tak pochłonie, że spędzam każdą wolną chwilę na czytaniu. Tak było w tym przypadku. Książka tak mi się podobała, że nie wykonałam nawet ćwiczeń, które zawierała. Nie chciałam się zatrzymywać, chciałam tylko czytać…

I tak po tych kilku dniach pozostałam z marzeniem, żeby mieć taki coaching z Klaudią. Co wydawało mi się niemożliwe. Trochę się wściekłam na siebie, że trafiłam na nią dopiero będąc na emigracji… Jeszcze rok wcześniej mieszkałam w Warszawie, gdzie spotkanie było w zasięgu ręki. Z ciekawości zgooglowałam jej osobę i w taki sposób dowiedziałam się o coachingach na skype. I tak przez kilka dni biłam się z myślami. Bo z jednej strony chciałam je spełnić, a z drugiej… No właśnie, a z drugiej strony moja sarkastyczna część naśmiewała się z tego pomysłu. W końcu którejś nocy wysłałam maila do Klaudii i tak kilka dni później poznałyśmy się na skype.

Zaufałam jej od pierwszego spotkania. Uwierzyłam, że chce mi pomóc. Podczas każdej sesji Klaudia dawała z siebie 100%. Finalnie odbyłyśmy koło dziesięciu sesji. Każda była inna. Czasem było fajnie i miło, a czasem dostawałam po tyłku. Ale prawda jest taka, że te sesje, które pozostawiały mnie w poczuciu dyskomfortu dały mi najwięcej.

Gdy dziś piszę te słowa i wracam myślą do tych czasów, to sama nie wierzę, że minął zaledwie rok. Pamiętam w jak czarnej i głębokiej d*** wtedy siedziałam. Jak wszystko mnie frustrowało i denerwowało. Jak życie wydawało mi się podłe i niesprawiedliwe.

Dziś tak naprawdę moja sytuacja diametralnie się nie zmieniła. Bo przecież nadal siedzę w domu i zajmuję się Bułą. A w życiu są gorsze i lepsze momenty. W ciągu dnia dopadają mnie różne emocje i nastroje. Ale czuję się mentalnie w odległej galaktyce od tamtego stanu. I wiem, że Klaudia miała swój ogromny udział w tej podróży.

Pracując ze mną przede wszystkim nad przekonaniami wpakowała mnie w kosmiczną rakietę i wysłała do innego wszechświata.

I przede wszystkim pomogła mi odkryć, że jestem SpecbBabką.

SpecCamp, Secbabka blog i co dalej?

Kilka miesięcy po rozpoczęciu coachingów wybrałam się w podróż do Polski na SpecCamp. Czyli trzydniowy obóz dla Specbabek – kobiet, które połączyła jedna książka. To było dla mnie niezwykłe wydarzenie. Siedząc tam naprawdę nie mogłam uwierzyć, że zdecydowałam się na taki ”coachingowy spend”. Ale prawda jest taka, że bardzo mi się to podobało. W jakiś dziwny sposób kilkanaście nieznajomych kobiet w różnym wieku, sytuacji, doświadczeniu i z różnymi problemami potrafiło rozmawiać jak stare przyjaciółki. Podczas campu odbywały się warsztaty z Klaudią oraz innymi coach’kami ze Smart Coaching Teamu. Niesamowita energia dała mi na nowo wiarę w to, że kobiety potrafią się wspierać.

A cała idea Specbabki opiera się właśnie na tym, aby zbudować grupę silnych i wspierających się kobiet.

Specbabka to nie tylko blog. To przede wszystkim wielki i wspaniały projekt, który zrodził się w głowie Klaudii. Do dziś w nim uczestniczę. Przez ten czas przetestowałam już kilku coachów (bo po prostu apetyt rośnie w miarę jedzenia), ale to Klaudia Pingot pozostaje na moim prywatnym piedestale. Zawsze uczestniczę w jej webinarach, na bieżąco śledzę wpisy na blogu SpecBabka, gdzie czasem piszę. Bo właśnie dzięki Klaudii zaczęłam pisać. A tak naprawdę zaczęłam wierzyć w to, że mogę pisać.

Chyba nie udało mi się napisać recenzji pozbawionej sentymentu. Może powinnam opublikować wyciąg z konta z sumą jaką zapłaciłam za coachingi? Wtedy moja opinia nabrałaby wiarygodności… No ale wtedy Dick O’Baker dowiedziałby się ile na to wydałam, a zdecydowanie wolę zachować to dla siebie.


Pamiętaj, że każdy ma swoją historię, która wpływa na potrzeby i percepcję. Dlatego każdy ma swoją subiektywną opinię. I to jest ok.


Serdecznie zachęcam Cię do polubienia mojego profilu na INSTAGRAMIE (tutaj).

Na co dzień dzielę się wartościowymi treściami związanymi z rozwojem osobistym i powznawianiem siebie.


Chcesz otrzymać powiadomienie o nowym tekście?

Oraz link do niepublikowanych tekstów, które są dostępne tylko dla Czytelniczek LISTÓW?

ZAPISZ SIĘ NA LISTĘ (tu).